„Jesteśmy tym, co w swoim życiu powtarzamy. Doskonałość nie jest jednorazowym aktem, lecz nawykiem” – mawiał podobno Arystoteles. I bez względu na to czy chodzi o twoje codzienne rutyny, czy o to, w jaki sposób dbasz o murawę na swoim boisku – warto powtarzać czynności, które pozytywnie wpływają na przyszłość.
Po pierwsze: PRZESTAWIAJ BRAMKI
Kojarzysz zapewne zabłocone pole bramkarskie i trawnik wydeptany przez golkipera do suchego piachu? A przecież tak prosto można tego uniknąć… Wystarczy przestawiać bramkę podczas zajęć i zmieniać miejsca, w którym toczą się kolejne gry. Coraz częściej praktykowane są bramki na kołach, ale nawet rozłożenie dwóch trenujących po sobie grup na dwie połówki (oczywiście w zgodzie z założeniami treningowego mikrocyklu), a co za tym idzie kilka godzin przerwy między obciążeniem murawy, pomoże się jej lepiej zregenerować.
Po drugie: NIE WAŁUJ
Wyobraź sobie, że twoja gleba pod murawą jest przygotowana tak, jak należy (czyli że 30 jej procent powinno stanowić powietrze). Nagle spulchniona powierzchnia potraktowana zostaje jednak dużym ciężarem, który ubija ją do takiego stopnia, że trawa nie ma czym oddychać. Gleba nie przepuszcza wody, wcześniejsza struktura „gąbki” przestaje istnieć. To miejsce robi się dla korzeni trawy kompletnie nieprzyjazne! Warunki beztlenowe doprowadzają do chorób w glebie. Pojawia się tzw. blacklayer, dochodzi do procesów gnilnych… Tak, wałowanie nie tylko nie pomoże twojej murawie, ale i jej poważnie może zaszkodzić.
CICHY ZABÓJCA NA PIŁKARSKICH BOISKACH >>
Po trzecie: NAPRAWIAJ PO MECZU
Zawodnicy powinni wiedzieć, że stan murawy w całkiem dużym stopniu zależy od nich. Powinni też być świadomi, jak mogą o trawę zadbać. Gdy sędzia zagwiżdże po raz ostatni, udają się do szatni. Ale z szatni tej mogą jeszcze wrócić. Przecież każdy z nich dobrze wie, gdzie zrobił wślizg. Gdzie wyrwał płat trawy, gdzie głębiej przeorał ją swymi korkami. Leżąca obok kępa włożona na swoje pierwotne miejsce, a po tym jeszcze udeptana – zazwyczaj szybko się przyjmuje, nie tworząc żadnych ubytków. Istotny jest tu jednak czas, bo trawa, która leży na boku, usycha. Od razu po meczu możemy odratować nawet 90% murawy!
Po czwarte: KOŚ CZĘSTO
Ideałem jest, gdy twoja murawa koszona jest codziennie. Optimum to trzy koszenia w tygodniu. Nie ważne natomiast czy mamy co kosić, bo na boiskach piłkarskich nam wcale nie zależy na tym… żeby kosić trawę. Chodzi o to, by trawa była koszona. Każde cięcie stymuluje jej wzrost i krzewienie się. Jeżeli trawa jest cięta, odruch natury powoduje, że puszcza nowe pędy. Trawa „myśli”, że chcemy ją zdegradować. W zależności od rozgrywek trawę kosimy na wysokości 24-35 mm. Ważne, by nie ciąć więcej niż jedna trzecia długości źdźbła.
Po piąte: KUP DRAGMATĘ
Uwaga, to nic związanego z religią! 😉 Dragmata to siatka, za pomocą której ściągamy z naszej murawy rosę. „Zrzucamy” ją z liścia na glebę i powinniśmy robić to każdego ranka. Być może spotkałeś coś podobnego na tenisowym korcie, gdzie po grze wyrównać trzeba nawierzchnię. Dragmatę można zrobić na własną rękę, niektóre kluby wykonują ją… z ogrodzenia. Użycie jej powoduje zmniejszenie się także materii organicznej, zbieramy obumarłe resztki, a dzięki temu nie tworzą się patogeny.
Po szóste: PODLEWAJ SYSTEMOWO
Automatyczny system nawadniania, w dodatku odpowiednio nastawiony – to już połowa sukcesu. Częstym problemem dla wielu boisk jest jednak nie do końca dobrze zaprojektowany system. Zbyt małe źródło wody czy przewężanie rurociągów na poziomie przyłącza – to w dalszej perspektywie cios dla każdego trawnika. Sprawa wydaje się prosta, ale mądrze zaprojektować całość należy już na etapie budowania boiska… By uniknąć dodatkowych kosztów trzeba myśleć sylwestrowo – w trakcie, nie po fakcie!
Po siódme: PATRZ W PRZYSZŁOŚĆ
Jesienią murawę przygotowujemy na wiosnę. A często większość budżetu wydawana jest w klubie w czasie, kiedy trzeba odkopać się ze śnieżnych zasp. To duży błąd. Bo na końcówkę roku nie zostaje nam już nic… Brak wegetacji oraz zimowe warunki, których nie potrafimy wykorzystać na naszą korzyść, powodują, że wiosenna eksploatacja boisk stoi zwykle pod znakiem zapytania. Nie wiemy przecież jaka będzie pogoda, kiedy wegetacja ruszy. Jesienna wertykulacja czy redukcja filcu zaprocentują, tylko pamiętać należy o jednym – dopiero pół roku później.
Po ósme: DOBIERZ ODPOWIEDNIE NASIONA
Jeżeli decydujesz się na dosiew trawy, pamiętaj o wyborze odpowiednich gatunków nasion. Na tym nie warto oszczędzać! Ciekawostką jest fakt, że dobre gatunkowo trawy pozwalają na zmniejszenie dawki dosiewu. Całościowo więc – przekłada się to na cenę, która niewiele różni się w takim układzie od ceny gorszego materiału, w większej ilości. Mało tego, przy wyborze takiej drogi – jakość murawy jest nawet dziesięciokrotnie wyższa.
Po dziewiąte: MNIEJ ZNACZY WIĘCEJ
Słyszałem o dosiewach rzędu 300 czy 400 kilogramów. Ale uznaję takie działania za wierutną bzdurę! Na nowym boisku sieję około 240 kilogramów trawy. Zawsze dbam jednak o to, by była ona… jakościowa. By dobrze się rozwijała. Zbyt duży dosiew to strzał w kolano, dlatego warto postawić na znacznie mniejszą ilość nasion. Odpowiednich nasion. W tym przypadku mniej zdecydowanie znaczy więcej.
Po dziesiąte: PROWADŹ DZIENNIK
Skąd wiesz czy podlać swoje boisko i kiedy należy to zrobić? Czy bez kontroli opadów, możesz jakkolwiek logicznie do takich działań podchodzić? Po co podlewasz, gdy rozłożenie deszczów zabezpiecza całe zapotrzebowanie? Dlaczego tak kurczowo trzymasz się harmonogramu lub ufasz sztywnym, automatycznym ustawieniom? Dziennik pielęgnacji to podstawa pracy każdego szanującego się groundsmana. Jeśli choć trochę aspirujesz, by nim zostać – nie żałuj na prowadzenie dziennika swojego czasu.
Jeżeli chcesz, by trawa na twoim boisku wyglądała jak na Camp Nou czy Old Trafford – stosuj się do powyższych zasad. Od dziś niech będzie to twój dekalog!
MAREK NIEMCZAL